Byłyśmy w takiej hali, gdzie podobno, czego ja nie zauważyłam, ruszały się od wszy takie pilśniowe maty. Mama powiedziała: "Aby najprędzej stąd wyjechać". I nie było wiadomo, dokąd: czy do Oświęcimia, czy na rozwałkę, czy gdzieś indziej. I tu znów się przydał list mojego ojca. Szłyśmy z mamą i mama trzymała w ręku list z obozu, na takim charakterystycznym blankiecie.
Czyli była segregacja i w oczekiwaniu na tę segregację mama wyciągnęła list.
Tak. I co się który Niemiec zbliżył, to dosłownie z salutowaniem odchodzili.